Więcej niż freeride. Heliskiing!

Jazda na na nartach nie zawsze musi się wiązać z przemierzaniem utartych szlaków, które ośrodki narciarskie wyznaczają narciarzom i snowboardzistom. Znany jest pewnie większości miłośników sportów zimowych tzw. "freeride", który sprawia, że każdy z nas może poczuć się na chwilę, jak Krzysztof Kolumb i odkrywać górską terra incognita (łac. ziemia nieznana), albo przynajmniej jeździć po bardzo rzadko uczęszczanych trasach. Są to jednak zazwyczaj trasy, czy bezdroża, dostępne tradycyjnym sposobem - po wjeździe na górę wyciągiem narciarskim. Co, jeśli zamienimy przyziemną gondolę na podniebny helikopter?

Heliskiing w górach Chilcotin, Kolumbia Brytyjska, Kanada
Heliskiing w górach Chilcotin, Kolumbia Brytyjska, Kanada

Dotarcie do wymarzonego przez nas - narciarzy miejsca w najwyższych partiach gór, możliwe jest właściwie tylko za pomocą helikoptera. Zapewne dla większości jest to idea całkowicie "kosmiczna". Jednak w momencie, gdy pierwszy raz usłyszy się i zrozumie, o co w tym chodzi, adrenalina rośnie. Instynkt zdobywcy na tyle silnie zaczyna oddziałowywać, że trudno oprzeć się spróbowaniu tego sposobu jazdy. Określa go złożenie dwóch angielskich wyrazów: heli- (od helicopter) oraz skiing (skiing - jazda na nartach), dając: heliskiing.

Na wstępie należy podkreślić, że jest to rodzaj narciarstwa przeznaczony dla osób bardzo zaawansowanych w jeździe. Jest to warunek konieczny, ale na pewno niewystarczający do uprawiania tego rodzaju sportu. Wybierając taką formę spędzania czasu w górach zimą, musimy zadbać o to, by w naszym towarzystwie znalazł się licencjonowany przewodnik , który doskonale zna region i jest doświadczonym narciarzem. Na szczęście jest to standard organizowanych wylotów i nie powinno się zdarzyć, by w ramach wykupionej "wycieczki" nie było uwzględnionej takiej osoby. Z racji na zupełnie realne wystąpienie zagrożenia lawinowego, obowiązkowe jest posiadanie m.in. detektora, sondy lawinowej i łopaty. Nie zaszkodzi także zaopatrzyć się w plecak z poduszką powietrzną ABS.

Gdzie heliskiing dostępny, a gdzie nie

Najbardziej popularnym regionem, w którym uprawia się tę formę narciarstwa jest prowincja Kolumbia Brytyjska w Kanadzie. W Europie heliskiing dostępny jest bez większych ograniczeń w niektórych krajach alpejskich, m.in. w Szwajcarii i we Włoszech. W Austrii jest mocno ograniczony - obejmuje kilka lądowisk w regionie Arlberg, niedaleko Lech i Zürs. Podobnie we Francji, w której pojeździmy jedynie w rejonach: Val d'Isère, Tignes i Courchevel. W innych miejscach tego kraju jest zabroniony. Natomiast co ciekawe, można zjeżdżać po dziewiczych szczytach francuskich Alp, o ile helikopter wyląduje poza granicami Francji (we Włoszech lub w Szwajcarii). Tym sposobem dostępny staje się także region Chamonix, do którego dotrzeć można od strony szwajcarskiej. W Niemczech heliskiing jest zabroniony, głównie ze względów ochrony środowiska. Poza krajami alpejskimi, taka forma narciarstwa popularna jest także w Rosji (Kamczatka, Kaukaz), w Pirenejach (Hiszpania, Andora) oraz niektórych regionach Szwecji i Rumunii.

Koszty

Nie ma się co oszukiwać, nie jest to najtańsza forma spędzania czasu na nartach. Na przykład wylot grupowy w okolicach Verbier, w Szwajcarii, kosztuje €380 od osoby (460 CHF). W cenę wliczony jest przewodnik (opieka nad max. 7-mioma narciarzami), helikopter oraz transport od i do hotelu. Natomiast dodatkowo kosztuje wypożyczenie wymaganego sprzętu na miejscu - 35 CHF, a za pakiet profesjonalny ("Full safety equipment") zapłacić trzeba 70 CHF. Ten konkretny wylot obejmuje trasy czerwone i czarne.

Przeczytaj także